Jestem z rozdziałem 2. Przepraszam za tak długą przerwę. Będę starała się dodawać częściej. Również przepraszam jeśli występują jakieś błędy.
ROZDZIAŁ 2
*Kolejnego dnia*
Dochodziło południe. Amanda i Patryk właśnie wstali. Po
wyjściu z sypialni sprawdzili, czy Jula jest w domu. Odetchnęli z ulgą gdy
ujrzeli ją śpiącą w łóżku. Mieli dość codziennego odbierania jej z klubów,
komisariatów, lub widoków ledwo
utrzymującej równowagę córki.
Zaczęli szykować śniadanie.
Nadeszła 12. Przyszła Emily.
-Dzień dobry!- powiedziała uśmiechnięta wchodząc do kuchni.
-Cześć Emily -powiedziało małżeństwo.
-Proszę siadaj-dodał Patryk wskazując krzesło przy stole.
-Dziękuję. Jest Julia?- zapytała dziewczyna.
- śpi, więc będziesz musiała poczekać na nią. Chyba, że nie
masz czasu to kiedy indziej się umówimy.
-Nie, nie. Mam czas. Nie mam na dzisiaj nic w
planach-odparła uśmiechając się Emily.
Małżeństwo uśmiechnęło się na odpowiedź dziewczyny. Zjedli
razem śniadanie.
Dwie godziny później wstała Julia. Zeszła na dół. Pierwsze
co zrobiła, to złapała za dzbanek z wodą i zaczęła pić.
-Co, znów kaca masz?- pytał ojciec dziewczyny.
-Może mam, co cie to?!- powiedziała wrednym tonem córka.
Wszyscy zostawili to bez komentarza.
-Może byś się przywitała z koleżanką- powiedziała Amanda.
-Co? Jaką koleżanką-odwróciła się Julia, po czym zdziwiła
się obecnością Emily, ponieważ wcześniej jej nie zauważyła.
-Cześć- powiedziała Woods.
-Cześć- odpowiedziała niechętnie Juli.
-Masz ochotę gdzieś wyjść?- pyta koleżanka.
-Sorry, zmęczona jestem.
-No to chociaż pogadajmy w domu- nalegała Emily.
-Co ci tak zależy?- zezłościła się nastolatka.
-Po prostu dawno nie rozmawiałyśmy, chciałam odnowić nasze
kontakty.
-Ale może ja nie chcę?!
-Trudno! Choć!- powiedziała wstając od stołu i ciągnąc
koleżankę na górę Emily.
Dziewczyny poszły do pokoju Julii. Emily zamknęła drzwi na
klucz, aby Julka nie chciała uciec.
-Czemu ty to robisz?- zaczęła Em.
Koleżanka nic nie odpowiadała.
-Zacznij współpracować, to szybciej sobie pójdę. Inaczej
będę tu cały dzień, no… mogę nawet noc. Mam czas-dodała.
-Co cię obchodzi co robię z moim życiem?- powiedziała w
końcu Jula.
-Jesteśmy przyjaciółkami. To mnie obchodzi-mówiła
zdenerwowana.
-Chyba byłyśmy.
-Niby czemu BYŁYśMY? – podkreśliła ”byłyśmy”
-No bo… już nie jesteśmy.
-Orginalna odpowiedź. To nie jest wytłumaczenie. Co cię tak
zbuntowało?
-Ale powiedz mi tylko, co cię to obchodzi.
-Gadasz? Czy nie?- zdenerwowała się Emily.
-Co cię to. Moi rodzice cię przysłali?
-Nie. Sama przyszłam. Nie mogę patrzeć jak chodzisz codziennie
pijana, potem na kacu. I od nowa pijana i na kacu.
-Ale nic do tego nie masz… moje życie.
-Jula! Daj sobie pomóc!
-Ale ja nie chcę pomocy!- krzyknęła Julia.
- Chcesz tak żyć? Zostaniesz sama! Żaden chłopak nie będzie
cie chciał.
-Mam moich przyjaciół. Chłopak mi nie potrzebny.
-Serio oni? Prędzej czy później Angie cię oleje. Wtedy David
pobiegnie za nią, tak samo ich pieski na posyłki Philip i Gabi. No a ty? Zostaniesz sama.
-No i co… a z resztą oni mnie nie zostawią. Przyjaźnimy się-zmieszała
się Julka.
-Wiesz… my też się przyjaźniłyśmy i mnie zostawiłaś, a
Angelina jest gorsza.
-Dobra, weź idź już sobie dobra. Zmęczona jestem a wieczorem
wychodzę.
-Na kolejne chlanie? Znowu rodzice cię odbiorą bo nie
wiadomo co będziesz wyprawiać? Chyba, że wolisz aby policja cię odbierała.
Zrobisz co będziesz chciała. Ja tylko chcę ci pomóc tak jak twoi rodzice. Ale
po co przecież ty masz swoich przyjaciół- powiedziała Em wychodząc.
Julia siedziała na łóżku. Patrzyła w ścianę i myślała o tym
co mówiła koleżanka. Po chwili zasnęła.
-I jak rozmowa? – pyta Amanda.
-Szczerze? Nie wiem. Wydaje mi się, że coś do niej doszło.
No ale zobaczymy co będzie.
Amanda była szczęśliwa, że jest choć mała nadzieja.
Przytuliła Emily, po czym dziewczyna wyszła.
Po ok. godzinie Julia zeszła na dół. Szykowała się do
wyjścia.
-Gdzie idziesz?- zapytał tata
-Przejść się idę.
Julia wyszła. Kierowała się w stronę parku. Do jej oczu
zaczęły napływać łzy. Rozpłakała się, oczy miała całe zamazane. Gdy zaczęła je
przecierać wpadła na kogoś, po czym się przewróciła.
-Patrz jak chodzisz! – zdenerwowała się.
-Przepraszam, nic ci nie jest? – powiedział chłopak
pomagając jej wstać.
-Noga mnie boli! Ale to nie twoja sprawa- mówiła zdenerwowana.
Chciała iść dalej, jednak nie mogła. Noga strasznie ją
bolała. Chłopak to zauważył.
-Jednak skręcona? Choć mam tam samochód pojedziemy do
lekarza- nalegał.
-Słuchaj! Nie interesuj się moją nogą. Masz swoje życie,
więc idź sobie żyj nim, a nie moim.
-Dlaczego nie chcesz dać sobie pomóc? Skoro sama nie możesz
iść?
*Myślami Julii*
Nie mogę z nim się nigdzie pokazać. Powinnam jak najszybciej
stąd iść. Jeśli będą gdzieś tu Gabi, czy Feel… co gorsza Dav i Angie.
***
-Serio nie interesuj się. Dam sobie radę cześć-powiedziała
robiąc krok.
Noga bolała coraz
bardziej. Spojrzała na nią była czerwona i spuchnięta. Miała ubrane sandały,
więc było widać. Zaczęła skakać na jednej nodze. Doszła do domu. Rodzice od
razu zabrali ją do lekarza.
*Myśli Julki podczas jazdy samochodem*
Mieszkam tu tyle lat. Pierwszy raz go spotkałam. Dlaczego
muszę mieć zakaz na choć lubienie ich. Przecież to zwykły zespół. A on… nie,
nie, nie. Ja się chyba nie……. To nie możliwe. Nie mogę. Czemu w nim. Cholera,
że też ja musiałam akurat na niego wpaść. Jeśli Angie się dowie zabije mnie i
to jeszcze on. Ona go nienawidzi. Nie mogę jej mówić. Mam nadzieję, że nikt nie
widział.
***
Dojechali na miejsce. Patryk wysiadł i wziął córkę na ręce.
Weszli do szpitala. Amanda poszła zapytać czy ich przyjmą. Niestety musieli
poczekać. Na poczekalni siedzieli dwie godziny. W końcu ich przyjęli. Okazało
się, że Julia zwichnęła ostkę. Jednak długo nic z tym nie robiła i noga
spuchła. Lekarz przepisał jej maść, którą ma smarować 2 razy dziennie. Nic
więcej nie mógł zrobić.
Po powrocie do domu państwo Jaworscy zaczęli pytać córkę, co
ona robiła. Julia powiedziała, że się potknęła i przewróciła. Jakoś nie chcieli
w to wierzyć, jednak wiedzieli, że nic innego nie powie.
Dziewczyna poszła do siebie do pokoju. Dzwonił jej telefon.
Była to Angie.
-Cześć!
-Hej.
-O której będziesz- pyta Angelina.
-O 19.
-Super. To do zobaczenia.
-No pa.
Po rozmowie Julia zaczęła myśleć jak ona będzie chodzić.
Ledwo staje na nodze. Poszła do rodziców.
-Mamy jakieś kule w domu?- zapytała nastolatka.
-No są chyba w piwnicy, ale po co ci? Przecież z pokoju do
kuchni czy łazienki dojdziesz- dziwił się tata.
-No ale na dworze nie ma kuchni czy łazienki- odpowiedziała.
Poszła do piwnicy. Cały czas podpierała się ściany.
-Są!- mówiła sama do siebie.
Wychodząc było jej łatwiej. Miała dodatkową parę nóg, jak to
zawsze mówiła gdy ktoś chodził o kulach.
Dochodziła 19. Julia była gotowa do wyjścia.
-Czy ty się gdzieś wybierasz?- Amanda mówiła ze złością.
-No jak widać tak.
-Julia! Choć jeden dzień byś w tym domu siedziała, tak źle
ci z nami?
-Nawet nie wiesz jak bardzo, wiecznie tylko narzekacie jaka
to ja jestem, a gdy nie narzekacie to drzecie się na mnie- żali się córka.
-Naprawdę, ty masz problem. Wiesz co inni rodzice taką jak
ty wyrzucili by z domu. Jesteś prawie pełnoletnia. Zamiast cieszyć się, że masz
dach nad głową to jeszcze narzekasz gówniaro. A idź! Nie musisz wracać. Rób co
chcesz. Jak to ty mówisz twoje życie i mnie ono gówno obchodzi- mówiła ze łzami
w oczach Amanda kierując się do salonu.
Dziewczyna spojrzała w stronę matki, po czym wyszła.
Amanda nie wytrzymała, sięgnęła po butelkę wódki do szafki.
Zaczęła sama ją pić. Gdy Patryk przyszedł z łazienki wyrwał żonie butelkę z
ręki.
-Co ty robisz? Chcesz skończyć jak nasza córka?
-Ja już nie mam córki- powiedziała znów przechwytując
butelkę.
-Co y mówisz. Nie ważne jaka jest, ale zawsze będzie naszą
córką.
-Nie, ja nie mam siły już do niej. Chcesz to denerwuj się
dalej, ja jestem wolna.
-Tak? Może mąż też ci przeszkadza?- zdenerwował się Patryk.
-Rób co chcesz!
Amanda wypiła już całą butelkę. Od razu wzięła kolejną.
Przed zaśnięciem skończyła trzy.
Nad ranem wróciła Julia. Nie była pijana, jednak wypite
trochę miała.
-Cóż to się stało? Julcia trzeźwa jest- mówił schodząc po
schodach Patryk.
-No widzisz jednak cudy nastają.
-Smarowałaś nogę wieczorem?
-Nie.
-No, bo po co. Idź teraz smaruj.
-A gdzie mama?- zdziwiła się dziewczyna siadając w fotelu.
-Trzeźwieje u góry.
-Co? Ona?
-No miała dość tych twoich wybryków i… nie wytrzymała.
-Czyli wraca to, co było cztery lata temu?
-Oby nie, nie chcę znów odwiedzać odwyków.
-A ja nie chcę widzieć jej w takim stanie- Julia
posmutniała.
-Widzisz co my mamy codziennie,
-Tato?
-Tak?
-Ty mnie nie zostawisz prawda? Choć bym się nie poprawiła…
będziesz ze mną?- Julia zaczęła płakać.
-Będę. I mam nadzieję, że się poprawisz.
-Dziękuję, że po tym wszystkim mnie nie zostawisz.
-Jesteś moją córką.
Mama wstała. Nie rozmawiała z córką. Traktowała ją, jakby
jej nie było.
PS:Mam nadzieję, że się podoba. Zapraszam do komentowania.
~Maddie
Świetny !
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło , że ci się podoba :) Mam nadzieję, że przy dalszych rozdziałach też nie będziesz się nudzić :)
Usuń